Tradução polonesa do conto “Olhos d’água”, de Conceição Evaristo

Nota do tradutor

(wersja po polsku poniżej / versão em polaco em baixo)

Recomeçar nem sempre significa fazer tábula rasa da sua vida. As experiências vividas, o passado, a ancestralidade permeiam o nosso presente, muitas vezes, sem nos darmos conta disso. A tentativa de começar de novo pode nos levar à direção oposta ao que pensamos ser o caminho certo. Às vezes, para avançar precisamos regressar. Isso, como no conto de Evaristo, pode ser um regresso físico, aos lugares que marcaram e influenciaram a nossa vida adulta, que ainda carregam as marcas do nosso sofrimento e felicidade, que talvez só agora consigamos compreender melhor. Mas assim, o regresso físico se torna também um regresso espiritual – às pessoas, às memórias, à infância. O reencontro da narradora de “Olhos d’água” com sua mãe levou à compreensão, e a compreensão levou à transformação. A volta para o passado nem sempre é – e não deveria ser – um mero sentimentalismo ou nostalgia. Lembrou-nos disso bell hooks, uma das principais teorizadoras do feminismo negro, quando falou da “politização da memória” que, ao invés do fútil ato da recordação nostálgica, tem o poder enorme de “iluminar e transformar o presente”. É, às vezes, só nesse ato inocente de olhar com cuidado, como olhou nos olhos da mãe a narradora, que encontramos uma fonte de força para transfigurar nós mesmos e, por conseguinte, o mundo ao redor. No conto de Evaristo, os recomeços nunca cessam, e o eterno retorno ad fontes é continuado – de ano em ano, de geração em geração, pela mãe e filha.»

Od tłumacza

Rozpoczęcie na nowo nie zawsze oznacza zrobienia ze swojego życia białej karty. Nasze doświadczenia, przeszłość, pochodzenie są obecne w teraźniejszości, nawet gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy. Często próba rozpoczęcia od zera kończy się tym, że docieramy w miejsca, do których wcale nie zmierzaliśmy. Czasem, żeby pójść na przód, musimy zrobić krok w tył. Tak jak w opowiadaniu Evaristo, krokiem w tył może stać się fizyczny powrót w miejsca, które wpłynęły na nasze dorosłe życie, gdzie stale obecne są ślady naszego cierpienia i radości. Dopiero teraz wspomnienia mogą się stać dla nas czytelne. Tym samym powrót fizyczny zmienia się w powrót duchowy – do ludzi, zdarzeń, czasu dzieciństwa. Ponowne spotkanie narratorki „Źródlanych oczu” z matką przyczyniło się do zrozumienia, a zrozumienie – do przemiany. Powrót do przeszłości nie zawsze jest (i nie powinien być jedynie) sentymentem czy nostalgią. Przypominała nam o tym bell hooks, jedna z głównych przedstawicielek czarnego feminizmu, gdy mówiła o „upolitycznieniu pamięci”, które, w przeciwieństwie do wyłącznie nostalgicznego wspominania, nosi w sobie wielką moc „wyjaśniania i przekształcania teraźniejszości”. Czasem w samym akcie spojrzenia z uwagą, tak jak spojrzała w oczy matki narratorka opowiadania, znajdujemy siłę do przemiany nas samych i w rezultacie – rzeczywistości wokół nas. W opowiadaniu Evaristo rozpoczynanie od nowa nigdy nie ustaje, a powrót do źródeł jest nieustannie kontynuowany – z roku na rok, z pokolenia na pokolenie – przez matkę i córkę.”


Conceição Evaristo

Źródlane oczy

przełożył Adam Filonik

*

Pewnej nocy, lata temu, zbudziłam się gwałtownie i dziwne pytanie wyrwało się z moich ust. Jakiego koloru były oczy mojej matki? Przejęta, z trudem usiłowałam rozpoznać pokój mojego domu i nie mogłam sobie przypomnieć, jak się tam znalazłam. I to uporczywe pytanie, które wystukiwało i wystukiwało. Jakiego koloru były oczy mojej matki? Myśl ta naszła mnie dni, może miesiące wcześniej. Między jedną czynnością a drugą przyłapywałam się na dumaniu: jakiego koloru były oczy mojej matki? I to, co z początku było jedynie niewinną zagwozdką, zamieniło się tamtej nocy w bolesne pytanie przesycone tonem oskarżenia. A więc ja nie wiedziałam, jakiego koloru były oczy mojej matki?

Jako pierwsza z siedmiu córek od wczesnych lat z moimi trudnościami musiałam radzić sobie sama. Szybko dojrzałam, zaznając krótkiej młodości. Zawsze u boku mojej matki, nauczyłam się ją rozumieć. Rozpoznawałam milczenie jej trudnych chwil oraz widziałam w jej gestach zapowiedź możliwych radości. Jednak w tamtym momencie poczułam ogromną winę, nie mogąc sobie przypomnieć, jakiego koloru były jej oczy. To wszystko wydawało mi się bardzo dziwne, bo doskonale pamiętałam poszczególne detale jej ciała. Paznokieć wbijający się w mały palec lewej stopy… Brodawka gubiąca się pośród jej pięknych, kręconych włosów… Któregoś dnia, podczas zabawy w czesanie lalki, wielką radość sprawiła nam mama, gdy po tym, jak już zostawiła na moment ciągłe szorowanie i prasowanie obcych ubrań i stała się dla córek wielką czarną lalką, znalazłyśmy ukryty bąbelek na skórze jej kudłatej głowy. Myślałyśmy, że to kleszcz. Mama zaczęła się drapać i jedna z moich sióstr, przejęta, chcąc oswobodzić lalkę-mamę od cierpień, pociągnęła szybko za robaczka. Śmiałyśmy się i śmiałyśmy bez końca z naszej pomyłki. Mama tak się roześmiała, że pociekły jej łzy. Ale jakiego koloru były jej oczy?

Pamiętałam też niektóre historie z dzieciństwa mojej matki. Urodziła się w zapomnianej mieścinie, gdzieś w głębi Minas. Dzieci chodziły tam nagie aż do momentu, kiedy były całkiem duże. Dziewczynki dostawały ubrania przed chłopcami, jak tylko zaczynały rosnąć im piersi. Nieraz historie z dzieciństwa matki mieszały się z moimi własnymi. Pamiętam, że bardzo często, gdy mama gotowała, z garnka nie wydobywał się żaden zapach. Tak, jakby pichciła w nim jedynie nasze desperackie pragnienie jedzenia. Płomienie pod samotnie bulgoczącą wodą w garnku pełnym głodu zdawały się naigrywać z naszych pustych żołądków. Nie miały litości dla dziecięcych buzi, w których języki bawiły się w ślinienie marzenia o jedzeniu. I właśnie w te dni, gdy jedzenie było skromne lub nie było go wcale, ona najwięcej bawiła się z córeczkami. Ulubioną zabawą w tych chwilach była ta, w której mama stawała się naszą Panią Królową. Zasiadywała na swoim tronie, małym drewnianym taboreciku. Wesolutkie, zrywałyśmy kwiatki, które rosły na małym skrawku ziemi dookoła naszej chałupki. Kwiatki były później układane z namaszczeniem na jej włosach, ramionach i dekolcie. Kłaniałyśmy się naszej Pani. Układałyśmy się na ziemi i biłyśmy czołami przed Królową. Śpiewałyśmy i tańczyłyśmy wokół niej radosne, my księżniczki. Ona uśmiechała się tylko smutno wilgotnym uśmiechem… Ale jakiego koloru były oczy mojej matki? Już wtedy wiedziałam, że matka wymyślała te i inne rozrywki, żeby rozproszyć naszą uwagę i żeby wraz z nią rozproszył się nasz głód.

Czasem późnymi wieczorami, zanim noc zdała sobie sprawę, że powinna już nadejść, ona siadała w progu drzwi i razem podziwiałyśmy sztukę chmur na niebie. Jedne stawały się barankami; inne pieskami; jeszcze inne uśpionymi gigantami. Niektóre z nich były po prostu chmurami, watą cukrową. Mama wyciągała wtedy ramię aż do nieba, sięgała po taką chmurę, dzieliła na kawałeczki i wkładała w usta każdej z nas. Wszystko działo się bardzo szybko, zanim chmura zdążyła się rozpuścić, a z nią uleciały nasze marzenia. Ale jakiego koloru były oczy mojej matki?

Pamiętam też przerażenie mojej matki podczas ulewnych deszczy. Chroniła nas na łóżku w uścisku, mocno tuląc. Z oczami zalanymi łzami mamrotała modlitwy do świętej Barbary w strachu, że nasze kruche mieszkanko zawali się nam na głowy. Nie wiem, czy to było chlipanie i lamenty matki czy dźwięki deszczu… Wiem, że wszystko to sprawiało, że czułam, jakby nasz domek bujał się cały na wietrze. W tych momentach oczy mojej matki stawały się oczami natury. Lało i płakała! Płakała i lało! A więc dlaczego nie mogłam przypomnieć sobie koloru jej oczu?

Tej nocy pytanie zadręczało mnie bez przerwy. Minęły już lata odkąd jestem poza rodzinnym miastem. Opuściłam dom w poszukiwaniu lepszych warunków dla mnie i mojej rodziny; ona wraz z siostrami została. Lecz nigdy nie zapomniałam o mojej matce. Wiem, jak ważną osobą jest w moim życiu, nie tylko ona, również moje ciotki i wszystkie kobiety w rodzinie. Już w tamtych czasach śpiewałam pieśni pochwalne naszym prababkom, które przybyły z Afryki uprawiać ziemię życia własnymi rękami, słowami i krwią. Nie, nie mogłam zapomnieć o naszych Paniach, naszych Yabás*, strażniczkach niezliczonych mądrości. Ale jakiego koloru były oczy mojej matki?

I właśnie wtedy, ogarnięta rozpaczą, że nie znałam koloru oczu mojej matki, zdecydowałam się zostawić wszystko i kolejnego dnia powrócić do miasta moich narodzin. Musiałam odszukać twarz mojej matki i spojrzeć prosto w jej oczy, żeby już nigdy nie zapomnieć ich koloru.

Tak też zrobiłam. Wróciłam tam poruszona, a jednak szczęśliwa. Miałam poczucie, że dokonuję rytuału, w którym ofiarą dla oriszów miało być odkrycie koloru oczu matki.

I gdy po długich dniach podróży w moje rodzinne strony, podekscytowana, mogłam już zbadać oczy mojej matki, wiecie, co ujrzałam? Wiecie, co ujrzałam?

Zobaczyłam tylko łzy i łzy. Mimo tego, ona uśmiechała się szczęśliwa. Tyle było łez, że zastanawiałam się, czy na twarzy miała oczy czy rwące rzeki. I dopiero wtedy zrozumiałam. Moja matka spokojnie nosiła w sobie strumienie wód. I stąd tyle łez zdobiło jej twarz. Kolor oczu mojej matki był kolorem źródła wody. Wód Mamy Oszun! Rzek spokojnych, lecz głębokich i mylących dla tego, który spogląda jedynie na powierzchnię życia. Tak, wody Mamy Oszun.

Przytuliłam matkę, oparłam się twarzą o jej twarz, prosząc w duchu o ochronę. Czułam, jak jej łzy mieszają się z moimi.

Dzisiaj, gdy poznałam już kolor oczu mojej matki, próbuję odkryć kolor oczu mojej córki. Gram z nią w grę, w której oczy jednej stają się lustrem dla oczu drugiej. Pewnego dnia dziewczynka zaskoczyła mnie swoją reakcją. Gdy byłyśmy pochłonięte beztroską zabawą, ona dotknęła delikatnie mojej twarzy, przyglądając mi się z uwagą. I kiedy rzucała mi spojrzenie, zapytała cichutko, ale tak cichutko, że zdawało się, że pytała samą siebie lub że odkrywała przed sobą jakąś tajemnicę albo wielki sekret. Usłyszałam, jak córka powiedziała do mnie szeptem:

  • Mamo, co to za kolor, taki mokry, twoich oczu?

* Określenie używane w stosunku do żeńskich oriszów (bóstw w religiach afro-brazylijskich), m.in. do Oszun (orisza władająca słodkimi wodami). Oznacza „matkę”, „królową” (przyp. tłum.)


Nota biográfica

Maria da Conceição Evaristo de Brito nasceu em Belo Horizonte, em 1946. Sua família era de origem humilde. Quando jovem, vivia com sua mãe, padrasto e nove irmãos. Concluiu os estudos secundários aos 25 anos, trabalhando ao mesmo tempo como empregada doméstica. Depois, em 1973, mudou-se para o Rio de Janeiro para estudar no Curso de Letras na Universidade Federal do Rio de Janeiro. Defendeu sua tese de mestrado Literatura Negra: uma poética de nossa afro-brasilidade em 1996, e a tese de doutorado Poemas malungos, cânticos irmãos em 2011. Debutou na literatura com seus contos e poemas em 1990, na série Cadernos Negros. A sua obra é muito variada – escreve poesia, contos, romances, e ensaios. As obras principais de Conceição Evaristo são dois romances – Ponciá Vicêncio (2003) e Becos da memória (2006), e dois livros de contos – Insubmissas lágrimas de mulheres (2011) e Olhos d’água (2014), este último finalista do Prêmio Jabuti. Na sua obra retrata a vida das pessoas negras (especialmente as mulheres) na sociedade brasileira em tom de denúncia. As observações do cotidiano e as memórias da infância misturam-se com a imaginação no ato da chamada “escrevivência” – um termo cunhado pela autora.

Nota biograficzna

Maria da Conceição Evaristo de Brito urodziła się w Belo Horizonte w 1946. Pochodziła z ubogiej rodziny. Jako dziecko, mieszkała ze swoją matką, ojczymem i dziewięciorgiem rodzeństwa. Ukończyła szkołę średnią w wieku 25 lat, pracując jednocześnie jako pomoc domowa. W 1973 przeprowadziła się do Rio de Janeiro, by studiować nauki humanistyczne na Universidade Federal do Rio de Janeiro. Obroniła swoją pracę magisterską w 1996, a pracę doktorską w 2011 – obie poświęcone literaturze afro-brazylijskiej. Jej debiut literacki przypada na rok 1990, wraz z publikacją opowiadań i wierszy w serii Cadernos Negros („Czarne zeszyty”). Dorobek literacki Evaristo jest zróżnicowany – pisze poezję, opowiadania, powieści oraz eseje. Głównymi dziełami autorki są dwie powieści – Ponciá Vicêncio (2003), Becos da memória (2006) oraz dwa zbiory opowiadań – Insubmissas lágrimas de mulheres (2011) i Olhos d’água (2014) – żadne z nich nie doczekało się jeszcze polskiego tłumaczenia. Obrazuje w nich życie czarnej społeczności Brazylii (w szczególności kobiet), obnażając problemy rasizmu i nierówności społecznych. W twórczości Evaristo obserwacje codzienności i wspomnienia z dzieciństwa zostają literacko przetworzone. Autorka opisała ten proces neologizmem „escrevivência” (łączącym słowa „escrever” – pisać i „vivência” – przeżycie).

+ posts

Sou estudante do 5.º ano da iberística (língua portuguesa) na Universidade de Varsóvia. Comecei os meus estudos em 2016, frequentando ao mesmo tempo a faculdade de musicologia. Estou aprendendo a variante brasileira do português. Dentro dos meus estudos, o que mais me interessa é a tradução, literatura, e música (principalmente brasileira). No meu tempo livre gosto de descobrir, escutar e tocar músicas de vários países e aprender novos idiomas.

Deixe um comentário

O seu endereço de email não será publicado. Campos obrigatórios marcados com *

Top