[versão polaca da entrevista em baixo]
SÁBADOS
A doce alma dos sábados rurais
Afagando as aldeias pela tarde,
Na hora em que fumegam os casais
E o fulvo ocaso em vivas chamas arde!
Anunciativos, sob o azul docel,
Cantam sinos na tarde que descora.
Lembram a voz do anjo Gabriel
Quando foi visitar Nossa Senhora.
Sábado ao pôr do Sol… Com que doçura
O seu celeste afago tudo embala!
Dir-se-á que o próprio campo se satura
Da bem-aventurança que ele exala…
MESQUITA, Roberto de (2016) Almas Cativas e Poemas Dispersos. Prólogo e organização de Carlos Bessa. Lajes do Pico, Companhia das Ilhas: 21.
Soboty
Słodka i upojna sobót wiejskich aura,
Która wsie pieści w popołudnia porze.
Gdy dym z chat się wznosi, a w zachodu barwach
Złoty blask olśniewa w płomienistym morzu.
Pod nieba sklepieniem dźwięki pieśnią płyną,
Zmierzch blednące światło roztapia w przestrzeni.
Dzwony głos swój niosą jak modlitwę cichą,
Niczym anioł Gabriel, gdy zwiastował Pani.
Sobotni wieczór.. jak słodko spowija
i pieszczotą niebios wszystko wokół tuli.
Zdaje się, że wieś sama błogo się upija
Błogosławieństwem płynącym z tej chwili.
Este foi o poema com que se confrontaram os participantes da sétima edição do concurso Poesis. O júri, composto pelo Prof. Doutor Jakub Jankowski, pela Dra. Tamara Sobolska e pela Dra. Paulina Junko, todos eles docentes do Instituto de Estudos Ibéricos e Ibero-Americanos da Universidade de Varsóvia, distinguiu a tradução apresentada com o primeiro lugar no concurso. Falámos com Alexander Podgorny, o autor da tradução vencedora da sétima edição do concurso Poesis, o concurso de tradução de poesia de língua portuguesa para polaco.
Julian Konopelski: Antes de mais, parabéns! Aleksander, diga-nos: quando é que leu o poema de Roberto de Mesquita? Foi num sábado? Você foi atingido por um raio de inspiração ou trabalhou no poema até ao fim e — digno de um aluno inteligente — enviou a sua submissão no último dia, às 23:59?
Aleksander Podgórny: Muito obrigado! Senti-me atingido por um raio no momento em que soube que tinha ganho, porque foi uma grande surpresa para mim. Mas o trabalho no poema em si foi bastante metódico, não teve nada a ver com uma explosão de inspiração, apenas tentei escolher as palavras de modo a que nada chocasse ou interferisse com a leitura. Deixei o texto de lado e voltei a ele passados alguns dias para o ver com outros olhos. Tenho uma dúzia de versões do texto no meu computador.
JK: Como avalia a sua tradução agora que está a olhar para ela passados alguns meses? Sente-se tentado a melhorar ou a mudar alguma coisa?
AP: Há um elemento que me escapou e não me perdoo por não o ter visto. É por isso que tento evitar ler os meus textos antigos se já não os posso melhorar. Prefiro concentrar-me nos novos.
JK: Adotou alguma estratégia para abordar este poema? Fidelidade – e que não o abandonaria até à publicação? Ou leu a poesia bucólica polaca para o fazer parecer um bom idílio świętokrzyski?
AP: Em termos de especificidades, presumi que queria manter as rimas (e que fossem rimas bonitas). Devido às diferenças entre o português e o polaco (e, sobretudo, às minhas competências nesta área), decidi que não seria capaz de reproduzir a estrutura exacta, pelo que, em boa consciência, ignorei este aspeto. Queria que o destinatário da tradução pudesse retirar deste poema emoções semelhantes às do leitor do original, porque acho que é disso que se trata a poesia. É difícil dizer até que ponto fui bem sucedido, mas era essa a intenção.
O tradutor é também um autor e espero que esta não seja uma opinião controversa.
Aleksander Podgórny
JK: Já esteve nos Açores?
AP: Ainda não (com ênfase no “ainda”).
Justyna Zmijewska: Tens alguma recordação especial do processo de tradução deste poema? Talvez tenha havido uma palavra que representou uma dificuldade particular ou um momento em que sentiste “é isto!” e finalmente encontraste a solução perfeita?
AP: A parte mais difícil foi captar o ambiente idílico deste poema. Tenho um gosto por textos de um género diferente, normalmente opto por aqueles que criam algum tipo de ansiedade no leitor ou, pelo menos, não são tão doces. Foi um desafio para mim abordar algo completamente fora do meu conto de fadas.
JŻ: Traduzir é um pouco como criar algo próprio, não é? Por vezes, sinto que não se trata apenas de traduzir palavras, mas sim de entrar num diálogo com o autor e o seu mundo. Como é que vês isto? Para ti, a tradução é mais uma conversa com o poeta ou é mais uma aventura criativa em que estabeleces as tuas próprias regras?
AP: Um tradutor é também um autor, e espero que esta não seja uma opinião controversa. Quando se trabalha com o texto de outra pessoa, tem-se poder sobre ele – pode-se tirar o melhor do original, ou exatamente o contrário. A tradução literária é, sem dúvida, um trabalho criativo (o resultado final é obra nossa), para além de ser responsável (se não tivermos cuidado, podemos estragar tudo de forma concertada) e estar sujeita a certas limitações (por exemplo, não ter a tentação de corrigir o original).
JŻ: Claro que ganhar é uma grande conquista! Mas o facto de teres participado neste concurso, independentemente dos resultados, mudou a tua abordagem à tradução de poesia? O que é que ganhaste com esta experiência?
AP: Descobri que é divertido, por vezes, fazer algo completamente fora do nosso círculo de interesses típico.
JK: Exatamente – talvez gostasse de traduzir literatura, um autor em particular…?
AP: Na minha estante, ao lado da pilha de livros que quero ler, tenho também uma pilha daqueles que gostaria de traduzir um dia. São textos de autores de países de língua portuguesa e de língua romena. Se tiver de dar um nome, escolho o de uma escritora menos conhecida – é Maria de Menezes (ou melhor: Maria do Céu de Menezes Martins), autora portuguesa de contos e novelas de ficção científica, vencedora de vários prémios literários. Uma vez, encontrei os seus “Contos Místicos” numa livraria de antiquário de Lisboa e, desde então, tenho esperança de os traduzir para polaco.
JK: E talvez para terminar – como é que acha que é um sábado ideal?
AP: Junto à água, com o cão, com um livro e o telefone desligado.
Aleksander Podgórny
Estudante da Universidade Jaguelónica, bolseiro do programa Connecting Emerging Literary Artists (CELA). Apaixonado por linguística, não-ficção e fantasia.
Polska wersja
Z takim wierszem zmierzyły się osoby uczestniczące w siódmej edycji konkursu Poesis. Jury w składzie: dr Jakub Jankowski, mgr Tamara Sobolska oraz mgr Paulina Junko, wszyscy związani z Instytutem Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, po starannej analizie dokonało wyboru, doceniając wysoki poziom kreatywności zgłoszonych tłumaczeń. Dzisiaj rozmawiamy z Aleksandrem Podgórnym, autorem zwycięskiego przekładu.
Julian Konopelski: Przede wszystkim – gratulacje! Aleksandrze, powiedz nam: kiedy przeczytałeś wiersz Roberto de Mesquity? Czy była to sobota? Czy trafił Cię piorun inspiracji, a może pracowałeś nad wierszem do samego końca i – niczym wprawny student – wysłałeś zgłoszenie ostatniego dnia o 23:59?
Aleksander Podgórny: Muito obrigado! Piorun trafił mnie w momencie, kiedy dowiedziałem się o wygranej, bo była to dla mnie spora niespodzianka. Natomiast sama praca nad wierszem była dość metodyczna, nie miała nic wspólnego z porywem natchnienia, po prostu starałem się dobrać takie słowa, żeby nic nie zgrzytało i nie przeszkadzało w czytaniu. Następnie odkładałem tekst i wracałem do niego po kilku dniach, żeby spojrzeć świeżym okiem. Mam na dysku kilkanaście jego wersji.
JK: Jak oceniasz swoje tłumaczenie teraz, kiedy patrzysz na nie już po kilku miesiącach? Kusi cię, żeby coś poprawić, zmienić?
AP: Jest jeden element, który mi umknął, i nie mogę sobie darować, że to przeoczyłem. Dlatego staram się unikać czytania swoich starych tekstów, jeśli nie mogę ich już poprawić. Wolę się skoncentrować na nowych.
JK: Obrałeś jakąś strategię przy podejściu do tego wiersza? Wierność – i że go nie opuścisz aż do publikacji? A może zaczytywałeś się w bukolikach polskich, żeby to brzmiało jak dobra świętokrzyska (santacruzense) sielanka?
AP: Jeśli chodzi o konkrety, to założyłem sobie, że chcę zachować rymy (i żeby to były ładne rymy). Ze względu na różnice między językiem portugalskim a polskim (oraz przede wszystkim na moje umiejętności w tym zakresie) uznałem, że nie uda mi się oddać dokładnej struktury, więc z czystym sumieniem zignorowałem ten aspekt. Chciałem, żeby odbiorca przekładu mógł wyciągnąć z tego wiersza podobne emocje, jak czytelnik oryginału, bo chyba o to chodzi w poezji. Trudno powiedzieć, na ile się to udało, ale taki był zamysł.
Tłumacz to też autor i mam nadzieję, że to nie jest kontrowersyjna opinia.
Aleksander Podgórny
JK: Byłeś już kiedyś na Azorach?
AP: Jeszcze nie (z naciskiem na “jeszcze”).
Justyna Żmijewska: Czy masz jakieś szczególne wspomnienie z procesu tłumaczenia tego wiersza? Może było jakieś słowo, które stwarzało szczególne trudności, lub moment, kiedy poczułeś, że “to jest to!” i wreszcie znalazłeś idealne rozwiązanie?
AP: Najtrudniejsze było oddanie sielankowego nastroju tego wiersza. Gustuję w tekstach innego rodzaju, zwykle sięgam po takie, które budzą u czytelnika jakiś niepokój, albo przynajmniej nie są aż tak słodkie. Zmierzenie się z czymś zupełnie nie z mojej bajki było dla mnie wyzwaniem.
JŻ: Tłumaczenie to trochę jak tworzenie czegoś własnego, prawda? Czasem mam wrażenie, że to nie tylko przekładanie słów, ale raczej wejście w dialog z autorem i jego światem. Jak Ty to widzisz? Czy tłumaczenie to dla Ciebie bardziej rozmowa z poetą, czy może raczej twórcza przygoda, w której wyznaczasz własne zasady?
AP: Tłumacz to też autor i mam nadzieję, że to nie jest kontrowersyjna opinia. Pracując z czyimś tekstem ma się nad nim władzę – można wydobyć z oryginału to, co najlepsze, albo zupełnie na odwrót. Przekład literacki to zdecydowanie praca twórcza (efekt końcowy to nasze dzieło), na dodatek odpowiedzialna (jak się nie uważa, to można to koncertowo zepsuć) i obwarowana pewnymi ograniczeniami (np. żeby nie ulegać pokusie poprawiania oryginału).
JŻ: Oczywiście, wygrana to wielkie osiągnięcie! Ale czy udział w tym konkursie, niezależnie od wyników, zmienił Twoje podejście do tłumaczenia poezji? Co zyskałeś na tym doświadczeniu?
AP: Zyskałem odkrycie, że fajnie czasem wziąć na warsztat coś zupełnie spoza swojego typowego kręgu zainteresowań.
JK: Właśnie – może chciałbyś tłumaczyć literaturę, jakiegoś konkretnego autora…?
AP: Na półce obok stosu książek, które chcę przeczytać, mam też stosik tych, które chciałbym kiedyś przetłumaczyć. Są to teksty autorek i autorów z krajów portugalskojęzycznych i rumuńskojęzycznych. Jeśli mam podać jedno nazwisko, to wybiorę mniej znaną pisarkę – to Maria de Menezes (a właściwie: Maria do Céu de Menezes Martins), portugalska autorka opowiadań i nowel z gatunku science-fiction, zdobywczyni kilku nagród literackich. Upolowałem kiedyś jej „Contos Místicos” w lizbońskim antykwariacie i od tamtej pory liczę, że kiedyś będę mógł je przetłumaczyć na język polski.
JK: No i może jeszcze na koniec – jak wygląda, według Ciebie, idealna sobota?
AP: Nad wodą, z psem, z książką i wyłączonym telefonem.
Aleksander Podgórny
Student Uniwersytetu Jagiellońskiego, stypendysta programu Connecting Emerging Literary Artists (CELA). Pasjonat językoznawstwa, literatury faktu oraz fantastyki.
